Na początku przyszłego roku CPI może wzrosnąć do 6 proc.; brak przestrzeni do obniżek stóp w I poł. '25 – Tarnawa, BOŚ (wywiad)
Przy utrzymującej się podwyższonej inflacji bazowej, wzroście dynamiki cen żywności i energii, wskaźnik CPI w kolejnych miesiącach będzie rósł, aż do ok. 6 proc. na koniec I kw. 2025 r. - prognozuje główny ekonomista BOŚ Łukasz Tarnawa. W tych warunkach i przy obecnym, konserwatywnym nastawieniu RPP, nie widać przestrzeni do obniżek stóp proc. ani w tym roku, ani w pierwszej połowie 2025 r.
"Przy utrzymującej się podwyższonej inflacji bazowej, wzroście dynamiki cen żywności i energii, wskaźnik CPI w kolejnych miesiącach będzie sukcesywnie rósł, wg naszych prognoz powyżej 5,0 proc. na koniec roku. Ruch wzrostowy inflacji będzie kontynuowany także w pierwszych miesiącach przyszłego roku, głównie za sprawą dalszego wzrostu cen energii. Szacujemy, że na koniec I kw. 2025 r. inflacja wzrośnie w okolice 6 proc. Dopiero w drugiej połowie roku, kiedy wygasną efekty statystyczne podwyżek administracyjnych, inflacja może zacznie spadać, w okolice 4 proc. na koniec 2025 r." - powiedział PAP Biznes Tarnawa.
"W tych warunkach, przy obecnym konserwatywnym nastawieniu Rady Polityki Pieniężnej, nie widać przestrzeni do obniżek stóp proc. w tym roku. Co więcej, przy inflacji w okolicach 6 proc. z początkiem 2025 r. nie widać też przestrzeni do obniżek w pierwszej połowie przyszłego roku" - dodał.
Główny ekonomista BOŚ wskazuje, że RPP może być skłonna do obniżenia stóp procentowych dopiero, kiedy bieżąca inflacja zacznie schodzić ze szczytu, a projekcja NBP potwierdzi perspektywę obniżania się CPI do celu.
"Naszym zdaniem przestrzeń do obniżek powstanie zatem najwcześniej we wrześniu przyszłego roku, kiedy inflacja znajdzie się w trendzie spadkowym. Ryzyka dla tego scenariusza są jednak i w jedną, i w drugą stronę – na wcześniejsze lub późniejsze obniżki" - powiedział Tarnawa.
"Jeżeli RPP okaże się bardziej restrykcyjna i będzie chciała zobaczyć spadek inflacji do przedziału celu w zasięgu kilku miesięcy, wówczas obniżka może nastąpić dopiero na koniec 2025 r. Z drugiej strony nie można też wykluczyć, że cięcie stóp może pojawić się wcześniej" - dodał.
Zdaniem Tarnawy, jedynym czynnikiem, który mógłby skłonić RPP do szybszych obniżek stóp, byłoby silne spowolnienie aktywności krajowej gospodarki, np. w ślad za załamaniem aktywności w strefie euro.
"Szczególnie, że istnieje sporo czynników ryzyka, takich jak czynniki geopolityczne – wojna w Ukrainie, sytuacja na Bliskim Wschodzie, w Azji Południowej, napięcia gospodarcze w relacjach z Chinami. Mamy też bardzo bogaty kalendarz polityczny, w tym wybory prezydenckie w USA. W tym kontekście istnieje sporo ryzyk dla handlu międzynarodowego" - powiedział PAP Biznes ekonomista.
"Gdyby na przykład nastąpiła eskalacja 'wojen handlowych' lub napięć geopolitycznych, to przy bieżącym kruchym ożywieniu, powróciłoby widmo recesji w strefie euro, co zmieniłoby także scenariusz dla polskiej gospodarki. Wówczas RPP mogłaby zdecydować się na wcześniejszą obniżkę" - dodał.
W bazowym scenariuszu BOŚ zakłada obniżkę o 25 pb we wrześniu i o 25 pb w listopadzie przyszłego roku, łącznie 50 pb w całym 2025 r.
Ekonomista zaznacza, że w krótkim terminie pewnym wyzwaniem dla prognozowania ścieżki CPI jest tempo przekładania się podwyższonej stawki VAT na ceny detaliczne żywności.
"Z jednej strony dobra sytuacja finansowa większych podmiotów handlowych mogłaby wskazywać na możliwość niższego wzrostu cen z tytułu 'przerzucania' VATu na klientów, ale z drugiej strony wyraźne pogorszenie wyników w wyspecjalizowanych sklepach wskazywałaby na większą potrzebę na podwyższenia cen przez te podmioty" - powiedział.
"W świetle danych za kwiecień tempo przekładania się VATu na ceny finalne nie zaskoczyło. Prognozujemy zatem, że z 5-proc. impulsu ze strony VAT ostatecznie ok. 3,5 proc. przełoży się na ceny żywności i pod koniec roku dynamika cen żywności przekroczy 4 proc. rdr." - dodał.
W prognozowanej ścieżce inflacji BOŚ zakłada, że wzrost rachunków za energię elektryczną wyniesie w tym roku ok. 20 proc., za gaz ok. 15 proc., a za ciepło - 15 proc. w tym roku i kolejne 15 proc. w roku przyszłym.
"Jeśli chodzi o nośniki energii to, choć sporo już wiadomo, choć nadal napływają nowe informacje - ostatnio pojawiły się poprawki dotyczące opłaty mocowej, które zakładają jej wyzerowanie w drugiej połowie 2024 r. i przywrócenie od początku 2025 r. Biorąc pod uwagę całokształt dostępnych obecnie informacji przyjmujemy do szacunków inflacji, że wzrost rachunków za energię elektryczną wyniesie w tym roku w granicach 20 proc., za gaz ok. 15 proc. a za ciepło 15 proc. w tym roku i kolejne 15 proc. w roku przyszłym" - powiedział PAP Biznes główny ekonomista banku.
"W przypadku inflacji bazowej w ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia z jej szybkim spadkiem. Niemniej jednak, od maja, po wygaśnięciu efektów bazy, w warunkach podwyższonej dynamiki płac i podwyższonej dynamiki cen usług, inflacja bazowa będzie stabilizowała się w ok. 4 proc. Nie ma obecnie większej przestrzeni do jej spadku – choć nie będzie znacząco podbijać CPI, to zdecydowanie nie pomoże w jej obniżeniu" - dodał.
ODREAGOWANIE W PRODUKCJI PRZEMYSŁOWEJ POZYTYWNYM SYGNAŁEM
W ubiegłym tygodniu Główny Urząd Statystyczny opublikował szereg danych makroekonomicznych z polskiej gospodarki. Główny ekonomista BOŚ podkreśla, że najistotniejszą informacją płynącą z kwietniowych odczytów jest odreagowanie w produkcji przemysłowej i produkcji budowlano-montażowej.
"To istotne w kontekście bardzo słabych danych za marzec. Kwietniowe odczyty potwierdzają, że marcowe statystyki były mocno zaburzone przez efekt Wielkanocy. Nasz przemysł boryka się z wyzwaniami związanymi ze stagnacją w europejskiej gospodarce, ale nie mamy do czynienia z załamaniem, na co potencjalnie wskazywały bardzo słabe wyniki z marca" - powiedział PAP Biznes Tarnawa.
"Kwietniowe dane potwierdzają dotychczasowy bazowy scenariusz, że w przemyśle nastąpi w trakcie roku stopniowa poprawa koniunktury w ślad za powolnym odrodzeniem aktywności w gospodarce europejskiej" - dodał.
Jak zaznacza ekonomista, choć dane pokazały też odreagowanie w produkcji budowlano-montażowej, to aktywność inwestycyjna w tym sektorze pozostaje słaba.
"W produkcji budowlanej w kwietniu też zobaczyliśmy odreagowanie, niemniej sytuacja w tym sektorze świadczy o tym, że aktywność inwestycyjna z początkiem roku pozostaje słaba, co jest efektem wygaśnięcia z końcem 2023 roku pozytywnego wpływu środków unijnych. Pod koniec roku nastąpiła kumulacja wydatków inwestycyjnych głównie w obszarze inwestycji infrastrukturalnych w związku z koniecznością rozliczenia projektów współfinansowanych ze środków UE z Perspektywy Finansowej na lata 2014–2020" - wskazuje Tarnawa.
"Z kolei z początkiem 2024 r. nastąpiło osłabienie aktywności inwestycyjnej czego świadectwem jest słaba dynamika produkcji budowlanej. Taki stan będzie się utrzymywał w najbliższych miesiącach" - dodaje.
Tarnawa podkreśla, że publikowane dotychczas dane wskazują, że głównym motorem wzrostu gospodarczego jest konsumpcja prywatna, wspierana mocnymi nominalnymi dochodami gospodarstw domowych i spadkiem inflacji.
"Dane o sprzedaży detalicznej były nieco słabsze od oczekiwań, ale to z kolei mogło wynikać z przesunięcia na marzec silniejszego popytu przed Świętami. Generalnie wyniki sprzedaży detalicznej oraz miesięczne dane Eurostatu nt. aktywności w usługach w naszej ocenie wskazują, że w I kwartale, i z początkiem II kwartału głównym motorem wzrostu gospodarczego jest konsumpcja prywatna wspierana mocnymi nominalnymi dochodami gospodarstw domowych i spadkiem inflacji" - powiedział PAP Biznes ekonomista.
"Prognozujemy, że wzrost konsumpcji w I kw. 2024 r. wyniósł 3,2 proc. rdr, po stagnacji w IV kw. 2023 r. Za sprawą mocnych dochodów realnych oczekujemy dalszego przyspieszenia konsumpcji w kolejnych kwartałach i przekroczenia poziomu 4,5 proc. w drugiej połowie roku. W tych warunkach prognozujemy, że PKB przyspieszy do 2,9 proc. proc. w II kw., a w drugiej połowie roku zbliży się do 3,5 proc. To łącznie daje nam wzrost na poziomie 2,8 proc. w całym 2024 r., z konsumpcją prywatną na poziomie 4,2 proc." - dodał.
Ekonomista wskazuje, że w krótkim okresie, obszarem, który nie będzie kontrybuował do wzrostu gospodarczego, będą nakłady brutto na środki trwałe.
"Pod koniec roku dynamika inwestycji może znaleźć się w okolicy zera, głównie ze względu na okresową 'próżnię' w wydatkowaniu środków unijnych, po kumulacji w 2023 roku. W tym roku nie ruszy zbyt wiele inwestycji finansowych z nowej Perspektywy Finansowania UE na lata 2021–2027 oraz z KPO, a aktywność w przemyśle będzie za słaba, żeby uruchomić na większą skalę cykliczne inwestycje firm. W sektorze inwestycji samorządów również będziemy mieć do czynienia z zastojem, po okołowyborczej kumulacji" - powiedział ekonomista.
"W inwestycjach publicznych wyjątkiem będą wydatki na dozbrojenie armii, ale ten czynnik może jedynie stabilizować inwestycje ogółem, ale nie wystarczy do ich wzrostu. Pierwsze symptomy odbicia w inwestycjach zobaczymy w trakcie 2025 roku" - dodał.
Patrycja Sikora (PAP Biznes)
pat/ gor/